Jak to było wyjaśnione w jednej z bajek, z których najlepiej jest czerpać dzisiaj motta życiowe, zwierzęta jedzą aby żyć, ludzie żyją, aby jeść.
Problem jest prosty: kupować gotowe jedzenie, które trzeba tylko podgrzać, upiec, lub tylko odpakować i jeść, czy poświęcić trochę czasu, i przygotować jedzenie samodzielnie.
Jednym aspektem jest ekonomia. Wiadomo, iż jedzenie przygotowywane w domu jest tańsze, a ubocznym efektem tego jest chyba jeszcze to, że jest zdrowsze. Jak mamy czas, nie stoi więc nic na przeszkodzie, aby przygotować własnoręcznie posiłek, jest on bowiem nieraz tańszy, smaczniejszy, zdrowszy, niż podobne w sklepie. Po takim wyczynie kulinarnym rodzina powinna docenić wkład pracy i poświęcony czas. Ale gwarancji nie ma.
Aspekty zdrowotne. Komu więc teraz wierzyć. Na opakowaniach producenci i tak piszą, co chcą, nikt tego nie kontroluje, a wgłębiając się w skład produktów, czasami głowa boli od nadmiaru E, nadmanganianów czegoś tam i difosforanów tego drugiego.
A potem i tak się dowiemy, że:
Brytyjska Agencja Standardów Żywności (FSA) podała, że aż jedna na pięć badanych próbek mięsa zawiera „bliżej nieokreślone DNA”, które nie pochodzi od żadnego pojedynczego zwierzęcia.
Co w takim razie jemy?? Jak kupujemy pojedyncze składniki naszych przyszłych potraw nie wiemy i tak, co kupujemy. Mięso w sklepie nie ma etykiety, nie wiemy, co wcześniej biedna świnka czy krówka jadła, czy była szczęśliwa, czy przebywała na świeżym powietrzu, czy widziała w ogóle niebo?? NIE. Nie wiemy i się nie dowiemy. Ale zjemy.
Jeżeli nie mogą stwierdzić, czyje to było DNA, czy należy się czegoś obawiać?? Byle tylko nie było w odcieniu zieleni, kosmitów nie trawie. A może to efekt naszego mylnego o nich pojęcia ? Może oni zieloni nie są, a raczej podobni do dużych karaluchów?
A jak wygląda rzeczywistość?? Nie zawsze się nam chce, kupować i wybierać produkty, potem mieszać je i łączyć w bardziej lub mniej wysublimowany sposób, aby powstało coś pysznego, nie mówiąc już o posprzątaniu całego bałaganu po przygotowaniach. Do tego trzeba doliczyć czas, nas cenny czas, no i chwilkę na porównanie przepisów z Internetu.
Co teraz z tym zrobić?
Każdy musi sam zdecydować, co jest lepsze, prostsze, łatwiejsze, …
Sam staram się jakoś to wypośrodkowywać. Tak, żeby pogodzić ekonomię z zadowoleniem rodziny, aspektami zdrowotnymi i moim czasem.
Polecam schab nadziewany borowikami i medaliony z polędwicy zawinięte w boczek. Czas pieczenia ok 50 min, pychota, do tego kasza gryczana, sałatka i obiad gotowy.
Podsumowanie
Czas i dobre chęci powinny być podstawowym kryterium dylematu: kupować czy robić?
Mam czas – robię, nie mam czasu, a wszyscy głodni, po co się narażać, kupujemy gotowe.