Obserwowanie zjawisk przyrodniczych

Od wieków ludzie spoglądają w różnych kierunkach, zarówno w celach naukowych, poznawczych, ale również dla własnej nieprzymuszonej satysfakcji wewnętrznej, która jest powodowana albo urokiem obserwowanego zjawiska, albo szokującym i zaskakującym wydarzeniem lub okolicznością, dochodząc do wniosku: jak można tak robić, zrobiłbym to inaczej, prościej, szybciej, a na samym końcu podsumowując – co za debil.

Dzisiejszy dzień włączył we mnie moduł obserwacji, z dwóch powodów:
– pierwszy: wcześnie musiałem wstać, aby już na 6.45 być w pewnym mieście, oddalonym od mojej „bazy wypadowej” o 21km, już byłem niewyspany na dobry początek, a może to nie był dobry początek
– drugi: mam zacząć wieczorem specjalną dietę, może to ona powoduje u mnie, po przemyśleniach nad jej metodą, obawy?? Jak analizuję to, co mam jeść, przerażą mnie, że umrę z głodu. Ale do tego dokładając suplementację, …

Po wykonanej porannej misji, kiedy już zdobyłem miejsce w autobusie z nadzieją, że powrót zajmie może 30 min, co było mrzonką, zacząłem obserwować … na początek pracownika na placu budowy dworca kolejowego. Jego zadanie było proste, adekwatne do wykształcenia. Miał przerzucić, może za dokładnie określone, miał przemieścić worki ze śmieciami z jednego miejsca na drugie. To pierwsze to paka dostawczego Mercedesa 300-coś, z burtami, bez plandeki, drugi to kontener na śmieci, wysoki, bo chyba jego burty miały dobre 3 metry wysokości.
No i ściągał woreczki, dobrze że lekkie i wyrzucał je w górę jakby brał udział w zawodach „strong men” przerzucając prze burtę kontenera na wysokości 3 metrów.
No ale, dzięki Bogu, woreczki się skończyły z kraju paki Mercedesa i trzeba było wejść n a nią, aby kolejne woreczki przerzucić. No i się okazało, że z paki bliżej, łatwiej i szybciej. Ale tak działa ewolucja, stopniowo, nie rewolucyjnie, to nie sądy.

Nadszedł czas odjazdu autobusu, 7:15 to ten czas, jeszcze jakaś „babcia” chciała na ten kurs się załapać, bo do szpitala się spieszyła, ale jakiejś siostry nie było i miała zaraz dojść. Kierowca odjechał. Na wyjeździe jeszcze dwie osoby zwinął i wyjechał z dworca. Wtedy go olśniło, że odjazd miał 7:20, stwierdził: „Kurwa, ja pierdole, ale damy rade …” zawinął się na rondzie, podjechał na stanowisko, zapytał kto ma bilet na 7:20, okazało się że nikt, i odjechał, ale „babcia” nie dawała za wygraną, goniła autobus, ale kierowca „Tylko z biletami”. Babcia odpadłą. Dziwie się „babci”, bo ja bym powiedział, że mam bilet, a po wejściu, już by mnie nie wyrzucił. Ewolucja w tym przypadku nie zadziałała, a może to zwykła empatia???

Potem było jeszcze gorzej.
Zaczęły dobiegać do mnie niepokojące, dziwne, aczkolwiek dobrze znane dźwięki.
Gość obok zaczął obcinać sobie paznokcie obcinaczem (manicure), dobrze, że nie zabrał się pedicure. Na 3 razy zaczynał, albo był  perfekcjonistą, albo partaczem, skoro na 3 razy zabierał się do tego samego. Miał kolczyk w uchu, taki gad jakiś, potem na tych obrzynkach sobie siedział. Może tak lubi.
Ewolucja tutaj nie działa, omija szerokim łukiem niektóre gady.

A może to po prostu ja miałem gorszy dzień??? Żeby się tak wszystkich czepiać??
Nie, tylko obserwowałem, nie ingerowałem, nie nadaję się na zbawcę świata.
Zwłaszcza, w tak błahych sprawach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.