Obecne czasy nie sprzyjają temu, aby utrzymywać życie towarzyskie, z zakrytą twarzą robimy zakupy, poznajemy się albo po oczach, albo fryzurach. Z tym ostatnim trochę ciężko, zarośliśmy, przynajmniej faceci.
Od dłuższego czasu zastanawiałem się nad założeniem plantacji (jak to dumnie brzmi, od razu lepiej się czuję – plantator) pomidorów na balkonie. Wstępne przygotowania już poczyniłem. Mam już wykiełkowane krzaczki pomidorów, które najpierw wykiełkowały w małej szklarni (z Lidla, pestki tak samo, z Lidla), a potem przesadzone do korytka balkonowego – tak czy inaczej rosną. Siedzą w szklarni balkonowej, ale jej wymiary nie pozwalają na hodowanie x krzaczków pomidorów. No bo na razie to są krzaczki.




Obecnie (3.06.2020r.) poczyniłem stanowcze kroku ku temu, aby już zabudować część balkonu – zrobić z niego szklarnię. Wiadomo, że w naszym klimacie, zwłaszcza na Podhalu, hodowla pomidorów na świeżym powietrzu nie przyniesie oczekiwanych efektów. No ale to zależy również od oczekiwań potencjalnego hodowcy-amatora. Ja, od momentu przerobienia balkonu na szklarnię, będę plantatorem. Musze jeszcze poczytać w necie, w co je najlepiej posadzić i do roboty.
Hola, hola, … Wszak szklarnia nie jest gotowa jeszcze, daj na luzzz.
Może i racja, spokojnie, jak tyle wytrzymały sadzonki w korytku, wytrzymają i jeszcze 2-3 dni, no albo dłużej. Solidne przygotowanie, planowanie i rozsądne zakupy będą podstawą do sukcesu końcowego. Na razie mam materiał drewniany na ramy do ściany szklarni. Potrzebuje jeszcze folię i … gotowe będzie. Ta, gotowe, samo się nie skręci, nie „obciągnie” folią (zabrzmiało dziwnie, obciągnie) – podsumowując: trochę roboty mnie czeka.
Ale za to jaki będzie efekt końcowy!!!
Zastanawiam się, czy od razu przewidzieć jakieś okno (okienko) do wentylacji, czy wystarczać będzie otwarcie drzwi?? Ale realizacja tego projektu jest raczej na zasadzie projektuj-buduj, wyjdzie w praniu. Jak będzie za duszno, nuż w folie i dziura gotowa.